Siłą "Lwowa. Trzech esejów" jest to, że o mieście piszą Ukraińcy. I choć w tytule znalazł się Lwów, nie jest to kolejna podróż sentymentalna. Prochaśko maluje misterne tło, Śniadanko zapełnia obraz drugim planem, a Izdryk zapładnia ludźmi z pierwszego planu. Choć trudno przecenić siłę słowa, nie sposób nie zauważyć tego, co ów spisany portret zamyka w klamrę - zdjęć.
I to jest właśnie ów swoisty, czwarty esej.