To bolesna książka, która niewątpliwie należało wydać - nie da się zaprzeczyć wielkiemu spustoszeniu w Kościele od czasu pontyfikatu Pawła VI, nie można nie zauważyć, iż ten który powinien stać na straży, umywał ręce, gdy można było na samym początku położyć kres rewolucji. Książka jest jednak o wiele głębsza, niż tylko poruszająca powierzchnię zjawiska. Żyjąc pod okupacją sowiecką byliśmy odcięci od wielu wiadomości na temat Pawła VI, uchronieni przed tajfunem wprowadzanych zmian pasterską troską ks. Prymasa Wyszyńskiego, nie dostrzegaliśmy wyraźnie tego, o czym wtedy krzyczano na Zachodzie na głos. Krzyk protestu, niosący wtedy proroctwo ruiny i kryzysu, stłumiony został przez Pawła VI.
Dziś już nie ma tego wielkiego i ogarniającego niemal cały ówczesny katolicki świat głosu sprzeciwu. Wystarczył upływ czasu, który nieubłagalnie zabrał z tego świata katolików starej dobrej wiary, wystarczyła DEZORIENTACJA i DEZINFORMACJA aktywnych.