Dostałem wyrok na życie. Bez odwołania lub zawieszenia. Zjawiłeś się, ale masz wybór. Czy rzeczywiście$209 Tak. Możesz skrócić ucieczką.
Chcesz jednak pełną odsiadkę$210 Wybrałem pełną, bo chyba można tak to nazwać, gdy kalendarz pokazuje mi, że to już osiemdziesiąty pierwszy rok wyroku. To był długi bieg. . . Tyle razy zadyszka nazwana zawałem. Ile razy$211 Było tego ze trzy. Ten ostatni tak się wnerwił, że rozciął mnie jak kurczaka i grzebał w sercu.
. . Zlitował się i dołączył trzy nazwane przez mądrzejszych bajpasami$212 Co to dało$213 Być może tę książkę. Tylko dla kogo, no właśnie. . . Gdy komuś kalendarz pokazuje jakieś trzydzieści z czymś, jakieś pięćdziesiąt z czymś, już nie mówiąc o dwudziestu z czymś, to czy będzie czytał moje osiemdziesiąt z czymś$214 Skoro są ci, co wybrali pracę w prosektorium i ci, co naukowo rozbierają postacie żywe już tylko w ramach portretów na desce lub płótnie, to może zdecydują się rozebrać mnie po kawałku. Dlaczego jednak właśnie mnie$215 No właśnie. . . Nie mnie decydować o gustach.
Czy jednak mogę zasłonić się powiedzonkiem mądrości powszechnej, że każda potwora znajdzie swego amatora$216 Mogę spróbować. Skoro mawia się również, że na każdą dupę znajdzie się krzesło, to chyba będę brnął dalej z moimi osiemdziesiąt z czymś. . .