Oferty

(1)

Pozostałe oferty od najtańszej

Zagra-Lin

Opis i specyfikacja

Charakter i cele akcji sabotażowo-dywersyjnych zostały omówione w ,,Polskich Silach Zbrojnych w drugiej wojnie światowej" (Instytut Historyczny im. gen. Sikorskiego, Londyn 1959, t. III - Armia Krajowa, rozdz. II - ,,Sabotaż i dywersja", str. 452):

,,... Niezależnie od walki bieżącej prowadzonej w Rzeszy przez przebywających tam Polaków, pod koniec 1942 r. KG AK nastawiła na dywersję w Niemczech jeden ze swoich oddziałów dyspozycyjnych warszawskich, działający pod kryptonimem ,,Kosa". Oddział ten dla akcji w Rzeszy i na ziemiach przyłączonych miał swą specjalną komórkę pod nazwą ,,Zagra-Lin", która powstała w grudniu 1942 r".

[...]

Najgłośniejszymi bezsprzecznie uderzeniami ,,Zagra-Linu" były dwa zamachy bombowe przeprowadzone w pierwszej połowie 1943 r. w samym sercu wroga - w Berlinie. Odbiły się one głośnym echem w Niemczech i wiadomości o nich dotarły do okupowanej Polski, budząc w ludziach otuchę i świadcząc o tym, jak daleko sięga miecz Polski Walczącej. Na tym też, jak sądzę, przede wszystkim polegał cel tych akcji. Miały one wielkie znaczenie psychologiczne. Polakom, udręczonym hitlerowskim terrorem, przypominały, że Polska walczy i potrafi boleśnie uderzać nawet w Berlinie, wśród Niemców zaś siały panikę wykazując, że nawet u siebie, w ich własnej stolicy, nie mogą czuć się w pełni bezpieczni, gdyż i tam może dosięgnąć ich polski odwet.

Pierwszy z tych zamachów przeprowadzony został w dniu 13 lutego 1943 r. na berlińskim dworcu kolejki podziemnej S-Bahnhof Friedrichstrasse. W wyniku bomby cztery osoby zostały zabite a około 60 rannych. Na początku kwietnia 1943 r. ,,Zagra-Lin" uderzył raz jeszcze. Na dworcu przy Friedrichstrasse eksplodowała bomba. Tym razem ofiary wśród Niemców były jeszcze większe, zginęło bowiem 14 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.

,,Zagra-Lin" przeprowadził na terenie Rzeszy i zaanektowanych przez Rzeszę ziemiach znacznie więcej akcji sabotażowo-dywersyjnych. I tak np. wiosny 1943 r. jego zespoły bojowe wysadziły w powietrze pociąg amunicyjny aż pod Rygę oraz spaliły transport paszy i słomy na linii kolejowej Bydgoszcz-Gdańsk.

Niestety, cięgle brak pełnego wykazu tych akcji, nie mówiąc już o ich szczegółach. Ciągle pozostaję też nieznane nazwiska, a nawet pseudonimy wykonawców tych brawurowych uderzeń. Krótko mówiąc, w księdze polskiego wysiłku zbrojnego w latach drugiej wojny światowej jest karta do dziś jeszcze niemal zupełnie nie zapisana. A nie ulega wątpliwości, że z każdym rokiem będzie o to coraz trudniej".

,,...Już na wiosnę 1940 r., na rozkaz gen. ,,Grota"-Roweckiego, w ramach ZWZ została utworzona organizacja dywersyjna - ,,Związek Odwetu".

W sierpniu 1941 r. ,,Związek Odwetu" wydzielił znaczną część swoich sił i środków do akcji ,,Wachlarz", której celem było zwalczanie transportu kolejowego wroga na tyłach wojsk hitlerowskich walczących przeciwko Armii Czerwonej. Żołnierze ,,Wachlarza" walczyli i ginęli wykonując swoje zadania w wyjątkowo trudnych warunkach, wykazywali przy tym ogromną ofiarność, dzięki której uzyskano znaczne, jak na istniejące możliwości, rezultaty. Wśród kilkudziesięciu poległych w walce lub zamęczonych przez gestapo żołnierzy tej formacji znalazł się m.in. szef sztabu ,,Wachlarza" mjr dypl. Stefan Rychter ,,Tumry".

Pod koniec grudnia 1942 r. zostały utworzone oddziały i formacje dywersyjno-bojowe. Jednym z nich była utworzona w połowie 1942 r. ,,Osa", przemianowana następnie na ,,Kosę", stanowiąca centralny dyspozycyjny oddział dywersyjny Komendy Głównej AK.

Zadanie ,,Osy"-,,Kosy" polegało na przeprowadzeniu akcji odwetowych wymierzonych przeciwko okupantowi, zwłaszcza zaś likwidowaniu szczególnie niebezpiecznych funkcjonariuszy gestapo i ich konfidentów oraz czołowych dygnitarzy NSDAP.

Drugim zadaniem tego oddziału, dowodzonego przez ppłk. ,,Philipsa", Józefa Szajewskiego, była walka z transportem kolejowym wroga.

,,Kosa" przeprowadziła szereg głośnych akcji bojowych, wśród których na pierwszym miejscu trzeba wymienić likwidację kierownika warszawskiego Arbeitsamtu Hugo Dietza oraz jednego z jego podwładnych, Fritza Geista, i głośny, choć niestety nieudany, zamach na wyższego dowódcę SS i policji w Generalnej Guberni, SS-Obergruppenführera Friedricha Krügera. (...)

Działalność ,,Kosy" trwała stosunkowo krótko. 5 czerwca 1943 r. w wyniku denuncjacji dokonanej przez zdrajcę, gestapo aresztowało dużą grupę żołnierzy tego oddziału uczestniczących w ślubie jednego ze swoich kolegów w kościele św. Aleksandra. W wyniku tego ,,Kosa" została pod koniec lipca 1943 r. rozwiązana, a pozostali na wolności jej żołnierze skierowani do innych oddziałów Kedywu lub do oddziałów partyzanckich. Kpt. Drzyzga został wówczas zastępcą dowódcy Kedywu okręgu AK - Łódź, a następnie zastępcą komendanta obwodu AK Tomaszów Mazowiecki. W sierpniu 1944 r. objął dowództwo, zmobilizowanego w ramach akcji ,,Burza", 60 pułku piechoty AK. Za swoje zasługi wojenne został m.in. odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych (...)"

 

 

*    *    *

 

 

 

Wiadomość wywołała szok. Cała Komenda Policji Berlina została postawiona na nogi. Dziesiątki agentów i pracowników śledczych rzucono do akcji. Szybkiego ujawnienia sprawców zamachu żądał osobiście Heinrich Himmler. I nic dziwnego: wybuch silnej bomby podłożonej na ruchliwym dworcu berlińskim Friedrichstrasse groźniejsze od materialnych - wywołała skutki psychiczne. I mimo buńczucznych komunikatów OKW, donoszących o wznowieniu ,,zwycięskiej" ofensywy pod Charkowem i pod Tunisem - ulica berlińska przekonała się, że nawet tu, w sercu III Rzeszy, odwet za hitlerowskie zbrodnie dosięga. Wyniki śledztwa - mimo ogromu wysiłku - nie przyniosły większych rezultatów. Berlińskiemu gestapo udało się tylko ustalić (zresztą mylnie), że ładunek wybuchowy był zawarty w 8 walizkach i że akcję wykonali najpewniej Polacy.

Dziś, po dwudziestu niemal latach, możemy odsłonić prawdziwy przebieg akcji. Zawarty on jest w raporcie kpt. Bernarda Drzyzgi dowódcy ,,Zagra-Linu", specjalnej komórki AK działającej w składzie ,,Kosy" - oddziałów dyspozycyjnych Komendy Głównej, przeznaczonych do dywersji w Niemczech. Dokument ten znajdujący się w Archiwum Instytutu Historycznego im. gen. Sikorskiego - publikujemy z drobnymi skrótami.

,,W pierwszych dniach kwietnia (1943 r. - dop. red.) jako dowódca akcji mającej się odbyć w Berlinie, Wrocławiu i na linii kolejowej Bydgoszcz-Gdańsk-Ryga, wyjechałem z Jurem i Haliną z Dworca Głównego w Warszawie, wioząc ze sobą przygotowane materiały wybuchowe oraz przygotowane baterie do bomb zegarowych" - raportował kpt. Drzyzga. - ,,Zespół cały jechał pod nazwiskami volksdeutschów pociągiem przeznaczonym tylko dla Niemców. W Kutnie, po udanym manewrze na dworcu oraz szczęśliwym uniknięciem kontroli na komorze celnej, prawie w ostatniej chwili przed odejściem pociągu zespół wsiadł do wagonu i pojechał wprost do Bydgoszczy, gdzie na melinie własnej opracował dokładny plan wykonania akcji w Berlinie".

,,Następnego dnia w godzinach porannych zespół udał się pociągiem do Berlina, gdzie wysiadł na Friedrichstrassebahnhof i przygotował bombę zestawioną z 2 kilogramów trotylu, 200 gramów plastyku i 2 kilogramów gwoździ jednocalowych oraz połączył mechanizm zegarowy z bateriami. Przygotowanie bomby odbyło się w WC na dworcu. Po jej przygotowaniu i dokładnym nastawieniu na czas nadejścia dwu pociągów z dwu różnych kierunków, zespół wyszedł na peron. Celem sabotażu było zdemoralizowanie Niemców w samym sercu Rzeszy".

,Na pięć minut przed nadejściem pociągów bomba przygotowana w dużej teczce skórzanej (a nie w 8 walizkach, jak gestapo - dop. red.) została podłożona na odpowiednim peronie. Na prawie 2 minuty przed mającą nastąpić eksplozją zespól opuścił peron, udając się w kierunku Central Hotel na Friedrichstrasse. Pociągi w tym momencie wjeżdżały na stację - bomba eksplodowała".

,,W ciągu kilku minut dworzec został otoczony przez żandarmerię i gestapo i równocześnie rozpoczęto aresztowania wśród samych Niemców. Zespół już był w tym czasie pod Brandenburger Tor, skąd poprzez Siegesalle zniknął w głębi miasta. Po kilku godzinach Jur udał się na Friedrichstrassebahnhof celem stwierdzenia naocznie skutków eksplozji na stacji. Po czterech dniach zespół powrócił do Warszawy ze szczegółowymi danymi".

Tyle raport kpt. Bernarda Drzyzgi. Kierowana przez niego akcja odwetowa ugodziła boleśnie - i to w tym samym czasie, gdy w Warszawie Niemcy przystępowali do ostatecznej zagłady getta, gdy nadal usiłowali wznowić swe bestialstwa w Zamojszczyźnie. Wybuch bomby na Friedrichstrassebahnhof pokazał berlińskim organizatorom zbrodni, że nawet w swych legowiskach nie mogą być bezpieczni.

Dodać warto, że w ramach tej samej kwietniowej akcji ,,Zagra-Linu" eksplodowała bomba na dworcu we Wrocławiu i wysadzono pociąg amunicyjny na trasie do Gdańska.

Ale nie tylko ,,Zagra-Lin" prowadził akcje dywersyjno-odwetowe na terenie Rzeszy. Mimo niesłychanie ciężkich warunków KG AK uruchomiła Komendę Okręgu Berlin-AK. Niestety, już w 1942 roku Gestapo wpadło na jej trop i zmusiło na pewien okres czasu do zmniejszenia zakresu działalności. Bojownicy polskiego podziemia szybko jednak na nowo przystąpili do walki. Stwierdza to raport d-cy AK gen. Roweckiego nr 190 z 1 marca 1943. Gen. Grot donosił: ,,Rozpoczęto na nowo budowę Komendy Terytorialnej w Berlinie z zadaniem ograniczonym na razie do uruchomienia komórki terrorystycznej, organizowania punktów ewakuacyjnych dla uciekających z obozów, zorganizowania punktów werbunkowych do akcji i ".

Trudno ustalić pełną ilość akcji, wykonanych przez berlińską AK. W każdym razie zachowane dane cząstkowe są dość wymowne. Tak na przykład tylko w październiku i listopadzie 1941 wykolejono 12 pociągów i 16 parowozów oraz spalono 33 wagony z materiałem wojennym.

Wróg, mordujący cywilną ludność na ziemiach polskich, nie mógł spać spokojnie. Ani w swych odrutowanych ,,gettach" w Warszawie - ani w Berlinie. Odwet żołnierza podziemia sięgnął wszędzie.

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.