Drugą akcję przeprowadziliśmy na litewską wieś - nie pamiętam jak się nazywała. Znajdowała się ona po stronie litewskiej, kilka kilometrów za byłą granicą polsko-litewską. Wieś była zamieszkana przez szaulisów, bardzo wrednych Polakożerców. Wielu Polaków dzięki nim pojechało do obozów lub na roboty do Reichu. Litwini byli uzbrojeni, a we wsi znajdowały się umocnione punkty.
Również tyralierą okrążaliśmy obiekt ataku i posuwaliśmy się do jego środka. Widocznie jednak przedwcześnie nas zauważono, gdyż otwarto do nas ogień. Strzelanina trwała dłuższy czas. Będący z nami przedstawiciel siatki wskazał, gdzie znajdują się ich punkty. Kilku z nas podpełzło i wrzuciło do nich kilka granatów. Wówczas część szaulisów zdołała uciec, a część się poddała.
Zdobyliśmy wówczas w tej wiosce jeden ręczny karabin maszynowy rosyjski typu diegtiarowa, dwa karabiny (w tym jeden rosyjski 10-strzałowy), kilka bębnów do erkaemu oraz sporo amunicji. Poza tym naszym łupem stało się doskonałe zaopatrzenie aprowizacyjne. Pamiętam dużo miodu w plastrach i boczek wędzony, na dłoń szeroki.