Oferty
(1)Pozostałe oferty od najtańszej
Opis i specyfikacja
Wspomnienia dowódcy 2.Pułku Pancernego 1.Dywizji Pancernej gen.Stanisława Maczka.
1-go września o świcie zostałem obudzony przez gońca ze sztabu.
,,Pan kapitan ma się natychmiast zameldować w dtwie brygady. Rozkaz szefa sztabu". - Cóż to pali się tam, że nie mogę się nawet ogolić$405 - spytałem sympatycznego Janka.
,,Ano wojna się zaczęła" spokojnie odpowiedział Janek.
Wyrzuciło mnie z kwatery jak z procy. Pierwszy widok który zobaczyłem był stojący na stanowiskach obok mej chałupy Pluton Artylerii przeciwlotniczej właśnie w tym momencie otwierający ogień. W górze szły samoloty obok których zaczęły rozrywać się szrapnele plutonu.
,,Czy Pan zwariował Panie poruczniku$406 Do kogo Pan strzela - to są nasze samoloty" krzyknąłem do dowódcy plutonu". Nie Panie kapitanie to są Niemcy". I rzeczywiście były to maszyny niemieckie. Pierwszych nieprzyjaciół zobaczyłem w powietrzu!
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z powagi położenia. Nastrój w sztabie Brygady poważny. Telefoniczna łączność funkcjonuje słabo. Radiowe meldunki od O.W. 21 Ułanów są złe. Pułk ma bardzo duże straty i cofa się z Wilkowiecka na m. Mokra. Tu organizuje się dorywczo obronnie, obsadzając zabudowania. Jedynie na wysokim kamiennym wzgórzu pod Wilkowieckiem pozostaje szwadron por. Kantora (263). Broni się zażarcie odrzucając pierwsze fale niemieckich czołgów, które nie mogąc zdobyć wzgórza obchodzą go poza zasięgiem jego broni, kierując się na wielką polaną trzech wsi Mokra. Za ustępującym 21. Ułanów, czołgi npla obchodzą również broniące się pozostałe pododdziały 21. Ułanów. O godz. 7.00 grupa około 16 czołgów dochodzi do stanowisk 2. baterii 2-go DAK. Ta bateria i będące w jej osłonie 4 Szwadron 12. Ułanów (przydzielony do O.W. 21 U.) rozbijają siedem czołgów. Te czołgi palą się, reszta wycofuje się. Szczególnie skuteczny jest ogień na wprost naszej baterii.
Wycofuje się również komp. sam-panców i piechoty, która obeszła zgrupowanie 19 Ułanów, pomiędzy tym pułkiem a wsią Mokra - odrzucona przez odwodowy szwadron Ułanów Wołyńskich.
Wziąłem ze sobą oficera technicznego dywizjonu, pchr. J. Olesińskiego, i pojechaliśmy do Nottingham z błogosławieństwem gen. Maczka i życzeniami pomyślności reszty kadry dywizjonu. Sam nie bardzo wierzyłem w swoją misję wydębienia osobiście z głównego Depot choćby jednej śruby bez biurokratycznej procedury naszego Sztabu, oficerów łącznikowych i War Office, które zresztą każdy pojazd z motorem posyłało w owym czasie wiernym sowieckim sojusznikom, a ci z kolei opylali angielskie czołgi ,,Valentine" Japończykom.
Anglicy jednak to dziwny naród. ,,What do you really want$407" - zapytał mnie kpt. Smith po przeczytaniu listu pani Campbell. ,,Chcę dwa czołgi - jednego ,,Churchilla" i jednego ,,Shermana" - odpowiedziałem. ,,Mogą być rozebrane w kawałkach" - dodał mój Olesiński. ,,I shall take you to the Brigadier" - była cała odpowiedź lana Smitha. - ,,Better go slowly" - uprzedził.
Depot Nottingham był to jakby olbrzymi obóz wszelkiego rodzaju sprzętu motorowego i pancernego, składy i warsztaty części zapasowych, montownie itp. Przychodził tutaj ten sprzęt wprost z fabryk i częściowo amerykański ze Stanów Zjednoczonych. Stąd rozsyłany drogą służbową do jednostek walczących (Afryka i Daleki Wschód) i do centrów szkolących. Tymczasem, jak mi powiedział kpt. Smith, 80% wszystkiego materiału szło do Rosji.
Kilka godzin zwiedzaliśmy te bogactwa. Największą wszakże uwagę Olesińskiego zatrzymały warsztaty i składy części zapasowych. Notował jak zahypnotyzowany nazwy i numery pancernego żelastwa w dziale ,,Churchillów" i ,,Shermanów" (te ostatnie nie szły do Rosji, ale na wyposażenie do Afryki).
W 10 dni później przyszło do Lauder 3 wagony ciężarowe skarbów, tajemnice wnętrzności i funkcjonowania czołga: silniki, cały napęd gąsienicowy, napęd elektryczny i hydrauliczny wieży, system kierowania i hamulców, działo 75 mm, karabin maszynowy wieży i przeciwlotniczy, dwa radia nr 19... Jednym słowem wszystko co potrzebne do pokazania, zrozumienia funkcjonowania skomplikowanej maszyny walki. Dostaliśmy to, czego prawdopodobnie w tym stanie żadna inna jednostka pancerna nie miała. Mówię, w stanie, bo wszystko rozłożone i łatwe do zrozumienia. Było to dużo lepsze niż moje żądanie dwóch całych czołgów. Problem szkolenia kierowców i mechaników został rozwiązany w 100%. Olesiński szalał z dumy i radości.
Idą ziejąc wystrzałami. Zda się, że ziemia drży w posadach pod nimi. Zda się, że czołgom wystrzeliły pióra husarskie. Zda się że wszystko rozniosą przed sobą. - Już pierwsza ich linia mija pierwsze rozbite Shermany. - Otula ich dym.
Czołg ppor. Wernera z mego plutonu wyprzedził mnie przy wychodzeniu z wyrwy. Werner dogania 2-go Szwadron i dostaje pocisk z boku. Załoga wyskakuje. Strzelec Szymański zabity, ppor. Werner ranny, pchor. Papée kładzie się na niego ochraniając własnym ciałem, później wciągnie go pod rozbity czołg.
Dokoła jazgot pocisków moździerzy i granatów. Przychodzą one jedną nieprzerwaną nawałą. Czarne słupy ziemi co sekundę podnoszą się do góry i nowy świst i nowy wybuch i nowy lądujący pocisk i tak dokoła.
Odłamek ucina mi podstawę anteny radiowej. Pocisk ppanc. oberwał latarnię rozpoznawczą. Koło mnie jest jeszcze kilka czołgów 2-giego Szwadronu. Udaje mi się je zatrzymać, zajeżdżając im drogę. Trzy z tych czołgów skierowuję w lewo przeciwko niemieckim działom ppanc. strzelającym z boku. Stają na stanowiskach i rozpoczynają ogień. Niemcy w pozycji ryglowej milkną. Szwadron dragonów spieszą się z wozów i jest masakrowany właśnie spadającą na nich nawałą. Broczący krwią rtm. Dudziński wydaje jakieś rozkazy. Pada rażony nowym odłamkiem granatu. Dragoni przylegają do ziemi. Palą się ich ,,Half-track'i" (półpancerne wozy na gąsienicach).
A reszta 2-go Szwadronu rwie do przodu. Dojadą na wzgórze - myślę mimo wyrw w swych szeregach, bo ogień niemiecki z boku prawie ustał, przyduszony naszymi pociskami. Pozycja niemiecka jest prawie przebita - trzeba tylko teraz osiąść na wzgórzu.
Strzela ogień z trafionych czołgów. Ludzie wyskakują z płonącej czeluści. Żywi wyciągają rannych. Palą się na nich kombinezony jak pochodnie. Po wyskoczeniu, pochodnia taka, tarza się po ziemi próbując ugasić na sobie ogień, lub biegnie jak oszalała przed siebie strzepując rękami płomienie z twarzy i ubrania. Żywe pochodnie - koszmarne i groteskowe zarazem przez nieskoordynowane ruchy jakiegoś niesamowitego tańca śmierci. Biegną tak długo aż nie zostaną skoszeni serią z niemieckiego karabinu maszynowego.
Niektóre palące się czołgi, po wyskoczeniu załogi, suną jeszcze do przodu. Może kierowca wyskoczył nie zatrzymując wozu, może tylko noga trupa przyciska pedał gazu, może kierowca jeszcze nic nie wie że wieża już płonie. Niektóre czołgi suną z zerwanymi wieżami. Te robią wrażenie mniej widmowe od palących się.
Buchają płomienie również z 3-ch czy 4-ch czołgów niemieckich, widocznie trafionych, albo granatami 3-go Szwadronu albo jakimś cudem z ppanców 2-go Szwadronu. Patrzę jak zahypnotyzowany na ten obraz, z gardłem ściśniętym grozą, jakby je objęła żelazna obręcz. Nic tu jako dowódca już poradzić nie mogę. Koszmarne uczucie!
Co to jest jednak$408 Wieże Niemców chowają się za wzgórzem. Czekam chwilę, myśląc że pojawiają się znów. Ale nie. - Widać obłok kurzu znaczący ich ruch. Odchodzą gdzieś w stronę lasu. Co to znaczy$409 Czy przeraziły się palących widm sunących w ich stronę jak upiory co ich zabić nie można$410 Czy przepędziły je granaty naszego 3-go Szwadronu$411 Czy w końcu mają dość krwawego żniwa$412 Na te pytania nikt mi w tej chwili nie odpowie... ale WZGÓRZE przedmiot i cel naszego działania, jest WOLNE. Palą się na nim jedynie te wozy co je zdobyły.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Produkty polecane dla Ciebie