Warszawa, Wolne Miasto Gdańsk, lata 30. XX w. W stolicy działa szajka fałszerzy banknotów. W tej sprawie działa z urzędu sędzia śledczy Borzęcki, który jednak dość bagatelizuje sprawę. Znacznie bardziej przebiegły jest tajemniczy Policjant nr 03721, który musi się ukrywać za rzekome przewinienia dokonane w przeszłości. Policjant wysyła sędziemu raporty na temat działalności szajki.
Kieruje nią tajemniczy Mistrz Marx, który ma porachunki z Policjantem nr 03721. Zamieszany w aferę jest także jeden ze strażników skarbca Banku Polskiego, Ryszard Robak. Policjant przypuszcza, że naprawdę szajce chodzi o podkop do skarbca banku. Fragment książki: $43$44$45I tu jeszcze ta zalakowana aż do obrzydliwości koperta! Znów zapewne nowa, bajeczna rada, którą należałoby uwzględnić i zastosować.
Tak, właśnie w chwili, kiedy ja już mam dziewięćdziesiąt procent sprawy na dłoni i prawie wszystkich kolporterów tych fałszywych banknotów już wyłapałem albo mam na widoku. $46$47$48Czy pan sędzia mniema, że tu chodzi tylko o kolporterów i że to tylko sprawa fałszowania banknotów$49 $50 znienacka zauważył Kuncewicz. Borzęcki aż się cofnął z oburzenia. $51$52$53A to co znów za nowe przypuszczenie$54 Toć oczywiste, że cała prasa i banki tylko o tym mówią. A pan może zrobi z tego znów jaki zamach stanu$55 O, właśnie $56 wasze rady! Toczy się zwykła, podleńka fabrykacja na małą skalę, a przypuszcza się poza nią istnienie co najmniej zbrodni naruszenia podwalin naszego skarbu.
Tak i ten $57 obrócił się i wskazał wielką kopertę leżącą na biurku $58 węszy jakąś doniosłą aferę i radzi, żeby się nie dać sugestionować drobnym sukcesom, które nam strona przeciwna podsuwa dla zamydlenia oczu. . .
