- To było tak - opowiadałem wprost w ucho pana zawiadowcy.
- Ostatni nocny pociąg osobowy już odjechał, a od zmierzchu siedziała z nami w kancelarii dyżurnego ruchu pewna wytworna dama, pijąc wino i paląc papierosy.
Przed północą dyżurny ruchu, pan Całusek, mówi do mnie: "Miłoszu, wprawdzie jesteś dopiero praktykantem, ale ja mam do ciebie zaufanie. Posiedzisz tu za mnie jakieś dwie godzinki!". A więc zgodziłem się go zastąpić, zaś dyżurny ruchu, pan Całusek, udał się z ową damą do gabinetu pana zawiadowcy. Przyłożyłem ucho do drzwi i słyszę:
"Ciało ma swoje wymagania, koteczku, ciało ma swoje prawa. . . ".
- A to świnia wstrętna, a to wieprz nieczysty! - Pan zawiadowca podniósł się i ponad poruszającymi łebkami i gruchającymi gołębiami spoglądał na peron, gdzie stał dyżurny ruchu.