Mimo iż od czasu gdy wielki ekonomista i filozof wygłosił na uniwersytecie buenosaireńskim te sześć wykładów, składających się na tę książkę minęło niemal pół wieku, ani jedno wygłoszone przez Niego zdanie nie straciło na znaczeniu czy aktualności. Nie jest to co prawda żadne odkrycie, jednakowoż dla amatora, skażonego mitami ekonomicznymi i ignorancją, a tacy stanowić będą najprawdopodobniej gros jej Czytelników, ma to znaczenie. W powszechnej świadomości Polaków - zresztą nie jesteśmy tu wcale odosobnieni - utrwaliło się przekonanie, że ekonomia to jakaś gra" zależna w zasadzie od umiejętności władzy. Jeśli akurat zdarzy nam się dobry, przyzwoity i patriotyczny przywódca, gospodarka rozwija się, a ludzie żyją dostatnio. Kiedy jednak mamy pecha i wódz jest marny, a w dodatku nie jest patriotą, albo co gorsza nie wierzy w Boga, wówczas gospodarka podupada i jest kryzys.
W mniemaniu przeciętnego zjadacza chleba można sobie wybrać obowiązującą ekonomię, tak jak można sobie wybrać fason żakietu, sos do mięsa czy materac na kanapę. Są i tacy, którzy utrzymują, że niewydolność socjalizmu była skutkiem prześladującego nas pecha. Tak jakby gdzie indziej socjalizm święcił triumfy.