Miasto rzuca cień. Kieruje mnie ku sobie -- czyli ku mnie i ku niemu. Nie pozwala zapomnieć o swej obecności, choćby banalnej. Czym działa$1092 Dlaczego z taką siłą$1093 Nie szukam już odpowiedzi. Nie wiem, czym jest dla mnie Ameryka, czym jest Nowy Jork.
Nie przestaję reagować na ten kraj, na miasto. Przeciwnie, działa z wręcz bolesną wyrazistością. Szukam tu ważnych dla mnie cieni. Nie chcę zniszczyć dotykiem ich cienistego charakteru. Chciałbym tylko zapamiętać te cienie i te chwile, gdy mignęły mi przed oczami.
Wojciech Karpiński Trudno Wojciecha Karpińskiego uważać za ,,typowego" przedstawiciela swojego pokolenia, ale mamy tu -- po raz pierwszy bodaj -- precyzyjną analizę postawy i rozwoju spowodowanego wrodzoną alergią do systemu, w którym się wychował. Najbliższy jest mi jednak Wojciech Karpiński tym, że jak mało kto dzisiaj zachował zdolność podziwu i przyswajania sobie tego, co podziwia w sposób -- powiedziałbym -- organiczny. Opis spotkania z synem Vladimira Nabokova zamieściłbym bez wahania w idealnej antologii ,,czytelników z urodzenia". Albo to zdanie napisane najszczerzej ,,od siebie", w którym Gombrowicz rozpoznałby skierowany do niego z daleka uśmiech: ,,Jesteśmy -- różni ja, rozrzuceni w czasie, przez przestrzeń rozmaicie formowani -- spółką z ograniczoną odpowiedzialnością".
Konstanty A.