,,A więc epilog prologiem, coś się kończy, coś zaczyna. . . " - to ostatnie słowa poprzedniej książki o wyprawie Kociewiaków do norweskiego Lauvsnes. Pisząc je, nie wiedziałem, że życie, a w zasadzie śmierć nada im nowego wymiaru i sensu. I, niestety, dotyczy to epilogu i końca. Ciężka choroba zabrała nam kompana wędkarskich wypraw, fotografa, pisarza, przyjaciela.
. . Andrzeja Grzyba. Był mi szczególnie bliski z racji wieloletniej znajomości i wspólnych pasji. Wiele razy dyskutowaliśmy o fotografii, urokach kociewskiej przyrody, o wielkich szczupakach. Teraz ma już innych rozmówców. Wspomnienie o naszym koledze znajduje się na końcu albumu (fragment ,,Wstępu").