INFORMACJA HANDLOWA

Zniszczmy obraz Bestii! Moje kapłańskie listy do Ojca Świetego, arcybiskupów, biskupów, polityków i dziennikarzy. Do przeciwników i zwolenników apokaliptycznej Bestii.

52,00 zł
IDŹ DO SKLEPU
Ks. Henryk Łuczak, który ostatnio zasłynął kierowaną do młodzieży książką "Podnieście głowy młodzi Polacy", w publikowanej przez nas pozycji podnosi głos przeciwko KATOLEWICY, oskarżonej o adorowanie apokaliptycznej Bestii. W szer...

Oferty

(1)

Pozostałe oferty od najtańszej

Zniszczmy obraz Bestii! Moje kapłańskie listy do Ojca Świetego, arcybiskupów, biskupów, polityków i dziennikarzy. Do przeciwników i zwolenników apokaliptycznej Bestii.

Opis i specyfikacja

Ks. Henryk Łuczak, który ostatnio zasłynął kierowaną do młodzieży książką "Podnieście głowy młodzi Polacy", w publikowanej przez nas pozycji podnosi głos przeciwko KATOLEWICY, oskarżonej o adorowanie apokaliptycznej Bestii. W szeregach hierarchii, w środowiskach dziennikarskich wśród polityków są czciciele Bestii, którzy walczą z polskością i katolicyzmem. Ta publikacja to ważne wydarzenie w polskim Kościele - oto w obliczu wielkiego i pogłębiającego się kryzysu, pustoszenia polskiej katolickiej tradycji i duchowości, niszczenia już samych nawet struktur życia wspólnoty religijnej i narodowej kapłan przerwa milczenie, opisuje zjawisko nazwane "katolewicą" i z mocą przeciwstawia się temu prądowi popychającemu obecnie kościół w Polsce w kierunku pełzającej schizmy i buntu hierarchii wobec zaleceń i reform Benedykta XVI. Książka ma formę listów dedykowanych tym, którzy stoją jeszcze na gruncie i na straży katolicyzmu oraz listów kierowanych do zagorzałych lub ukrytych przeciwników Kościoła i Polski. Autor we wstępie do książki napisał:

Współczesna Europa jest w znacznej części zdechrystianizowana i ulega przybierającej na sile "bestialskiej nawałnicy", która bezcześci wszystko, co w człowieku - jako "ikonie Boga" - jest święte. Wpływowi "szaleńcy" ideologiczni i polityczni starają się za wszelką cenę wypędzić Chrystusa z umysłów dzisiejszych Europejczyków w przeświadczeniu, że jest to konieczny warunek wyplenienia zła z ziemi i uczynienia z niej wymarzonego "raju bez Boga". Należy bardzo poważnie potraktować ostrzeżenie Benedykta XVI, który wypowiedział prorocze słowa: "Usuwając Boga z powierzchni ziemi, zapala się na niej piekło". Czy to przypadek, że w obecnej cywilizacji znaczonej ateizmem i pieczęcią Antychrysta zwierze stało się święte, natomiast człowiek przeistacza się w istotę, którą można na różne sposoby profanować? Polska przynależy do Europy, która od trzech stuleci odrywa się coraz skuteczniej od swych korzeni antycznych i chrześcijańskich.

Szaleńcy ideologiczni przypuścili zdecydowany atak na Polskę, by zaszczepić w niej wielorakie wynaturzenia moralne, polityczne i kulturalne, bo zgodnie z ich zamysłami musi być ona wykorzystana w realizacji globalistycznej utopii. Polski Naród, zmaltretowany i osłabiony przez komunizm narzucony mu przy użyciu bagnetów, przejawia niejednokrotnie brak odporności intelektualnej i moralnej, wskutek czego w zastraszającym tempie "dziczeją dusze" Polaków. Opamiętajcie się, Rodacy! Nie adorujcie "obrazu" apokaliptycznej Bestii! Nie ulegajcie pochlebcom nikczemnej rozpaczy! Nie wypędzajcie Chrystusa z polskiej ziemi! A oto jeden z listów - kierowany do jeszcze żyjącego wtedy arcybiskupa, którego działalność tak wiele szkody przyniosła i Kościołowi i Ojczyźnie naszej: Wdzięk europejskiej ogłady Czcigodny Księże Arcybiskupie! Niepokoi mnie jedna rzecz. Ksiądz Arcybiskup posiadł wdzięk europejskiej ogłady, o czym świadczy sposób posługi-wania się kunsztowną tonacją głosu, umiejętność roztaczania wokół siebie uroków swego intelektu i zamieszczanie na łamach liberalno-laicyzujących czasopism tekstów pisanych w duchu modernistyczno-liberalnego światopoglądu.

Wydaje mi się, że hierarcha, stanowiący "wielką nadzieję nowej wiary", nie powinien interesować się jedynie katolewicą, lecz musi poczuwać się do osobistej odpowiedzialności za prawowiernych katolików, oczekujących od niego właściwych pouczeń, elementarnej wyrozumiałości i niekłamanej życzliwości. A jednak na co dzień spotykam osoby, które gorszą się tym, co Ksiądz Arcybiskup mówi w mediach, w jakim stylu pełni swoją posługę pasterską w Kościele polskim, jak traktuje "moherowe berety". Nie potrafię uspokoić ich rozżalonych serc. W dyskusjach z nimi czuję się bezsilny, niepewny w udzieleniu odpowiedzi na prowokujące pytania, pozbawiony rzeczowych argumentów. Czyżby mnie zdeformowali moi profesorowie i mistrzowie uniwersyteccy? A może powinienem ograniczyć się do korzystania z najważniejszego prawa, które obecnie gwarantuje się księżom - prawa do milczenia? W imię jakich racji mam odrzucić to, co przejąłem z nauczania ks.

kard. Ste-fana Wyszyńskiego - Prymasa Tysiąclecia, który miłował "do szaleństwa" nie tylko Kościół, lecz także Polskę? Szanuję autorytet moralny, którym Ksiądz Arcybiskup cieszy się ze względu na posłannictwo pełnione w Kościele partykularnym. Nie lekceważę faktu, że każdy Pasterz - będąc wybrany do pasienia owczarni Pańskiej - jest sługą Chrystusa i włodarzem tajemnic Bożych, co określa jego styl duszpasterzowania. Akceptuję wyrażane obecnie żądanie, by w naszym czasie biskup pouczał, jak należy oceniać w myśl nauki Kościoła osobę ludzką razem z jej wolnością, społeczność świec-ką z jej prawami i stanami, wychowanie potomstwa, pracę i wypoczynek, wiedzę i wynalazki techniczne, nędzę i nadmiar dóbr. Powinien również przedstawiać zasady rozwiązywania najbardziej doniosłych zagadnień dotyczących posiadania, wzrostu i należytego rozdziału dóbr materialnych, pokoju i wojny oraz braterskiego współżycia wszystkich narodów. Przeciwstawiam się każdemu, kto próbuje podważać sens urzędu apostolskiego ze względów politycznych i lekceważyć biskupa w imię poprawności politycznej.

Należy wszystkim biskupom okazywać cześć i posłuszeństwo w wierze, jeśli trwają w łączności z papieżem - zastępcą Chrystusa na ziemi. Mądre jest to stwierdzenie! Powołaniem pewnych osób jest sprawianie innym bólu - bólu oczyszczającego i owocującego wewnętrznym pokojem. W tym wypadku bardzo znamienne było postępowanie i nauczania "największego spośród narodzonych z niewiast" - Jana Chrzciciela. Wypowiadał się w sposób bezpośredni, zdecydowany i ostry, co słuchaczy doprowadzało wprost do "kryzysu" spowodowanego przez dogłębnie poruszone serce i odpowiedzi wyrażonej w "tak" lub "nie". Ojciec Pio, święty stygmatyk, niejednokrotnie sprawiał ból swoim penitentom, którzy najpierw wylewali gorzkie łzy, a potem odradzali się duchowo i zmieniali swoje życie.

Nie udało mi się jednak spotkać nikogo, kto by uspokoił się wewnętrznie pod wpływem słów wypowiadanych publicznie przez Księdza Arcybiskupa. I to mnie bardzo niepokoi i zasmuca. Bardzo często otrzymuje telefony i muszę odpowiadać na pytanie, których nie chciałbym nigdy usłyszeć. Zadają je ludzie inteligentni, zaangażowani w życia Kościoła, dumni z naszej Ojczyzny. Przychodzą do mnie starsze osoby w moherowych beretach, by się wyżalić z powodu aroganckich pouczeń, jakie słyszą z ust Księdza Arcybiskupa.

Czują się lekceważone. Nie rozumieją stawianych im zarzutów. Boleją nad tym, że w ustroju demokratycznym ogranicza się ich prawo do swobodnego wyrażania swoich przekonań, opinii, niepokojów. Prowadzę trudne i rzeczowe dyskusje z wieloma naszymi parafianami, którzy przynoszą mi teksty publikowane przez znanych i cenionych autorów katolickich - oburzonych i zgorszonych tym, co mówi, pisze i czyni Hierarcha patronujący "oświeconym elitom", zauroczonym fenomenem michnikowszczyzny. Sytuacja, w jakiej niespodziewanie znalazłem się, zmusza mnie do głębszego przemyślenia tego, co aktualnie dokonuje się w polskiej rzeczywistości religijnej, społecznej i politycznej.

Czytam zatem różne książki w języku polskim i włoskim. Kupuję każda czasopismo, w którym znajduję teksty ks. arcybiskupa Stanisław Wielgusa, o. prof. Mieczysława Alberta Krąpca, ks. prof. Czesława Bartnika, bo - jak sądzę - trudno podważyć ich dorobek naukowy i dostrzegać u nich "zawężenie horyzontów intelektualnych".

Prowadzą szczere rozmowy ze znanymi osobami, które analizują od lat taktykę, jaką posługują się w swej działalności "przefarbowane lisy" i aroganccy libertyni. Czy to oznacza, że podążam drogą wiodącą do "ciemnogrodu"? Pragnę być szczery! W wielu przypadkach przyznaję rację Rodakom, którzy oceniają krytycznie pewne wypo